Kiedy w gabinecie spotykamy się po raz pierwszy, opowieści zwykle towarzyszą łzy.
Często, zaraz potem, osoba płacząca przeprasza.
A przecież płacz w przykrych zdarzeniach jest naturalny, adekwatny. Jest wołaniem o pomoc, pokazuje stratę, ale też oczyszcza. Stanowi swoisty wentyl dla trudnych emocji, zbyt dużego napięcia.

Nie trzeba przepraszać. Naprawdę. Gdy pojawia się smutek, pojawiają się łzy, tak jak śmiech w uczuciu radości. Taka jego natura i nasze prawo do płaczu.
Tylko że często dorastamy, nie mając tej wiedzy.

Smutek nie zawsze jest depresją, choć określenie to bywa używane jako jej synonim. Czasami dobrze, bo depresja przestała być stygmatem. Czasami niedobrze, bo nadużywanie może przyczynić się do bagatelizowania poważnego problemu.

Przede wszystkim depresja to nie tylko smutek.

Przyczynę smutku zwykle znamy i dlatego on mija, gdy uda nam się ją usunąć. W radzeniu sobie pomagają, wypracowywane przez lata, sposoby na odzyskanie równowagi. Wiemy co i kto przywraca nam spokój i radość.

Ale smutku nie można bagatelizować. Nigdy. Jest nośnikiem ważnego sygnału, niespełnionej potrzeby, frustracji. Pozwala pogodzić się ze stratą i paradoksalnie sprzyja bliskości, pogłębianiu relacji.

Niedobrze jest myśleć, mówić, że nic się nie stało… 


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *