Z terapią jest jak z remontem.
Zanim dostrzeżesz, że jest brudno, długo nie zauważasz szarości coraz bardziej popalcowanych ścian, zniszczonej podłogi, przetartej tapicerki na fotelu. Nie przeszkadza ci porysowany stół, z nogą ogryzioną przez psa. Przyzwyczaiłaś się do tych samych od wielu lat zasłon w oknach i niemodnych już dawno mebli.
Aż przychodzi moment – może podpatrzyłaś coś u przyjaciół, może nie pasuje do wnętrza nowo zakupiona rzecz – kiedy wszystko staje się bardzo wyraźne. Każda plama – wczoraj niewidoczna, dzisiaj nie daje spokoju.
Podejmujesz decyzję…
- Wpadasz na pomysł, że może być przyjemniej, że chcesz, by było ładniej.
- Dzielisz się swoim pomysłem z domownikami i… zawsze znajdzie się ktoś, kogo musisz przekonać do zmiany.
- Szukasz i umawiasz się z fachowcem.
- Opróżniasz pokoje – wtedy jest jeszcze gorzej – wszędzie brud i bałagan.
- Ze zdumieniem patrzysz na nagromadzone przez lata przedmioty (niektóre już dawno powinieneś wyrzucić).
- Musisz zdecydować, których się pozbyć, a które zostawić, znaleźć im nowe miejsce.
- Przez pewien czas przebywanie w remontowanym domu wydaje się nie do zniesienia. Dochodzi do kłótni, a ty zastanawiasz się, po co ci to było?
- Gdy jesteś już bardzo zmęczona, nagle dostrzegasz świeżość, nowość.
- Odkrywasz w sobie potrzebę, chęć dbania o nowe.
- Pomału przyzwyczajasz się do zmian, ale jeszcze się gubisz – początkowo wydaje ci się, że niczego nie możesz znaleźć.
- Aż pojawia się refleksja – zastanawiasz się, skąd wziął się poprzedni brud, jak mogliście do niego dopuścić?
- Jesteś zmęczony. Czujesz napięcie, pamiętasz kłótnie z czasu remontu (Wszyscy, którzy kiedyś remontowali dom, wiedzą, jaki to trudny czas.), ale ostatecznie dociera do ciebie myśl, że BYŁO WARTO.
- Dom niby ten sam, a jednak zupełnie inny. Domownicy też jacyś odmienieni…
Z REMONTEM JEST JAK Z TERAPIĄ…
Dodaj komentarz