Czasem, żeby odpocząć, trzeba się zmęczyć. Żeby chcieć być wśród ludzi, trzeba od nich na chwilę odejść. Żeby przemyśleć - trzeba odrobiny samotności. Potrzeba wolności. Zadziwienia. Zmiany.
Wspinałam się po zboczach Kaukazu, wśród wybujałych, kwietnych łąk. Chodziłam sama i nie-sama. Napawałam się otaczającymi krajobrazami i nieustającą grą świerszczy. Wychodziłam na szlaki w słońcu, w deszczu i w burzy. Naprędce prałam i suszyłam mokre, brudne ubrania.
Szukałam odpowiedzi na pytania, co czyni ludzi nieszczęśliwymi i sfrustrowanymi, a co - wręcz przeciwnie.
Widziałam majestat, piękno gór i ciężar życia w samotności i opuszczeniu. Patrzyłam na bezpańskie, przyjazne - jakby na przekór - psy.
Spałam w komfortowym hotelu i w zatęchłych pokojach gruzińskich domów. Na ulicach większych miast widziałam ogromne kontrasty - od biedy do życia w europejskich standardach. Piłam czaczę i kiepskie domowe wino. Tańczyłam w rytm gruzińskiej muzyki.
A Gruzini? - Większość jakby się pochowała, a ci, którzy pozostali - jedni mili, gościnni, inni - pazerni na pieniądze - jak wszędzie...
Taka pozostanie w moich wspomnieniach Gruzja - w Górach Swaneckich, w paśmie Wielkiego Kaukazu.
…No i pismo… ; )
Dodaj komentarz